Zajdle 2020 – przypominamy opowiadania z 59 numeru „Creatio Fantastica”

zajdelNa pewno wertujecie teraz wydane w zeszłym roku książki, antologie i numery magazynów, próbując dokonać niemożliwego – wybrać tylko pięć tekstów w każdej kategorii, które najbardziej według was zasłużyły na wyróżnienie i nagrodę.

W części naukowej 59 numeru „Creatio Fantastica” przedstawiliśmy wam rozważania na temat źródeł science fiction, cech charakterystycznych gatunku oraz miejsca, jakie zajmuje on we współczesnej literaturze i kulturze. W zamyśle dział literacki ma konfrontować teorię z praktyką. Dlatego właśnie od kilku numerów staramy się być coraz bardziej konsekwentni w CF59 Okładka 3D-02doborze publikowanych opowiadań. Taki układ działa w obie strony: po przeczytaniu artykułów naukowych macie szansę spojrzeć na opowiadania z nieco innej perspektywy, mając głębsze rozeznanie w realiach gatunku czy danego tematu; z drugiej strony opowiadania stanowią materiał, który pozwala lepiej zrozumieć, o czym mówią naukowcy, lub skonfrontować bezpośrednio ich twierdzenia z tym, o czym i jak autorzy rzeczywiście piszą.

W tym sensie najnowsze numery „Creatio” stanowią zamkniętą całość i dlatego też, nawet jeśli interesują Was tylko opowiadania, gorąco zachęcamy do przeczytania również i części naukowej numeru. W kontekście nominacji do nagrody im. Janusza A. Zajdla może się to okazać pomocne przy dokonaniu wyboru spomiędzy setek opublikowanych w zeszłym roku tekstów.

Zacznijmy od tekstu, który wzbudził największe zainteresowanie w Redakcji – Heretycy nie Płacą. Mikołaj Maria Manicki zabiera nas do świata „za kwantami, za grawitonami, daleko w innym wymiarze…”. Są tam spragnieni łupu starpiraci, są opływające w luksusy watykańskie krążowniki na napęd modlitewny, są rejony wszechświata zamieszkane przez apokaliptyczny zwierzyniec, a jedynym sposobem ucieczki przed czarną dziurą jest egzorcyzm – chimeryczne połączenie fizyki z religią godne szalonego teologa po doktoracie na MIT. Na kilku stronach odkrywamy świat, którego rozmach porównać można z Wypaloną Galaktyką; opisany w stylu, którego nie powstydziłby się Jacek Dukaj; a przy tym opowiadanie czyta się jak najlepszego gatunku opowieść łotrzykowską. Miejcie oczy szeroko otwarte – Mikołaj Manicki namiesza w polskiej fantastyce.

Jedną z najlepszych cech fantastyki naukowej jest jej filozoficzny potencjał. Wystarczy wspomnieć, że teksty Stanisława Lema do dzisiaj wykorzystywane są na zajęciach filozofii na wielu uniwersytetach na całym świecie. Nie mogło więc i u nas zabraknąć opowiadań wykorzystujących naukowe odkrycia i futurystyczne realia do eksperymentów myślowych pozwalających w oryginalny sposób podejść do pytań, z którymi ludzkość boryka się od zarania dziejów. Nawiązując do kwestii z pogranicza religii i filozofii, Marcin Moń w Króliku na księżycu podnosi pytanie o istnienie i naturę duszy w kontekście technologii, która – być może – pozwala duszę pochwycić, skopiować, wykorzystać… Zaś Tomasz Jarząb w Dyrektywie 1 bierze na warsztat podstawowe etyczne założenia utylitaryzmu i możliwość formalizacji ludzkich działań. Jeśli brzmi to nieco zbyt abstrakcyjnie, to bez obaw – nie mamy przecież do czynienia z naukowymi esejami – w opowiadaniach znajdziecie ciekawe postacie, zwroty akcji i pobudzające wyobraźnię światy. I to właśnie w ambitnej fantastyce jest najlepsze – że pomimo podnoszenia ważnych tematów, nie dzieje się to kosztem opowiadanych historii.

Dwa następne teksty nie wpisują się w tematykę numeru, ale bardzo chcieliśmy je opublikować, a teraz chcemy wam o nich przypomnieć. Niebieski arkusz papieru Justyny Bendyk już od pierwszych zdań wciąga nas w tajemniczy świat, w którym szamanizm, mitologia, magia i technologia mieszają się ze sobą. Autorka operuje oryginalnym, poetyckim stylem, tworząc oniryczny, niesamowity nastrój, który przywodzi na myśl najlepsze teksty grozy, ale znajdziecie tu też elementy fantasy, a nawet cyberpunkowe. Jednak żeby w pełni docenić złożony sens opowieści, zrozumieć bohaterów, i wczuć się w świat (a właściwie światy) warto (trzeba) przeczytać opowiadanie dwa, trzy razy.

Często zaczyna się od spotkania – żyjemy w swoim małym świecie, nieświadomi nawet, że pragniemy czegokolwiek poza tym, co już mamy, aż nagle pojawia się ktoś, kto budzi w nas chęć ruszenia w nieznane. Taki właśnie jest początek opowiadania Chmury i monety Olgi Niziołek i chyba każdy z nas choć raz w życiu doświadczył czegoś podobnego. To właśnie spodobało się nam najbardziej w tym opowiadaniu – szczery i otwarty sposób, w jaki autorka pisze o uniwersalnych pragnieniach. Z łatwością wczuwamy się w pozycję bohaterki, ruszamy razem z nią gościńcem, przeżywamy jej strach i zagubienie, przyjmujemy pomocną dłoń obcego człowieka, mimo że przeczucie mówi nam: może to krok za daleko? Tajemnicę zamczyska, do którego zabiera nas nieznajomy odkryjcie już sami…